poniedziałek, 7 listopada 2011

Losie... wieki mnie tu nie było. :P

czwartek, 4 września 2008

Chosu dzień kolejny...

Jutro mam spotkanie z dyrekcją, potem z jakimś gościem, który bada specyfikę pracy w Informacji. W ogóle to nie wiem co się dzieje, he he he Pytają się mnie o rzeczy o których mało wiem :/ Trzeba się doszkolić z lekka ;)
Zapomniałam napisać, że przedwczoraj jeden starszy czytelnik rzucił do mnie tekstem: "Czy wie Pani, że blondynki mają szczególne predyspozycje do bibliotekarstwa?" Ja w śmiech i mówię, że nie wiedziałam. On na to: "Mają też predyspozycje do innych rzeczy, ale to nie miejsce by o tym mówić" Pokładałam się ze śmiechu ;)
Dziś dorwałam się do samochodu po dłuższej przerwie. Jej... jak ja uwielbiam prowadzić :D Będzie trzeba kupić samochód i to w niedługim czasie.
A prywatnie... hm.. staram się kochać na nowo. Uczę się zakochać od nowa. Zakochać od początku... Mam nadzieje, że mi to wyjdzie. Pora na Poświatowską...

wtorek, 2 września 2008

Second day of chaos

Dziś już było lepiej w pracy. Spokojniej.
Najlepsze jest to, że wykonuje prace, która powinna wykonywać kierowniczka działu. Nie mogę jednak odmówić, bo Dyrekcji się nie odmawia. Choć ja kierowniczką w ostatecznym rachunku nie zostanę, a jedyne co z tego mam to doświadczenie. :) Nic to trzeba się cieszyć z tego, ze chociaż się czegoś nauczę i mieć nadzieje, ze przyszła kierowniczka nie powywraca wszystkiego do góry nogami.

Wczoraj znajomy w końcu przekonał mnie do tego, że studia straszliwie zmieniają ludzi i to niekoniecznie na lepsze. W moim przypadku jest to myślenie. Wiadomo, że nie boli, ale w nadmiarze szkodzi. Za dużo zastanawiam, że za dużo analizuje... To szkodzi, bo nie zawsze wszystko jest dobrze analizować. Małżeństwo jest jedną z takich "rzeczy". Decydujesz się na życie z osobą, z której praktycznie nie znasz. Nie wiesz czy za dwa lata będziecie super małżeństwem czy może pozabijacie się. Nic nie wiadomo. Próbując to ogarnąć rozumem można się niezłych schiz nabawić. Dlatego czasem lepiej nie myśleć tylko działać.

Jan Twardowski
PRZYSZŁA

Znów przyszła do mnie samotność
Choć myślałam, że przycichła w niebie
Mówię do niej:
-Co chcesz jeszcze, idiotko?
A ona:
-Kocham ciebie

poniedziałek, 1 września 2008

Dziś ruszyliśmy...

Dziś ruszyliśmy po reorganizacji. Większego bajzlu to chyba w życiu nie widziałam. Ludzie dobijali się od samego rana, telefony urywały, a facet wiercił dopiero dziury żeby kable od kompa i telefonów poprzekładać. Wszyscy chcą ode mnie wszystko na wczoraj. W sumie robię to, czym winna się zając kierowniczka działu, której nie ma bo nie ma oddziału. Po raz pierwszy wzięłam robotę do domu. Mam nadzieje, ze nie wejdzie mi to w nawyk. Największy bezsens - jedna z osób, którym zorganizuje małe szkolenie prawdopodobnie zostanie moją kierowniczką. Gdzie tu logika?